Tuesday, August 17, 2010

w drodze... Holiday 2010









Tegoroczne wakacje przebiegają dość niespodziewanie, ale w sumie cały rok jakoś dziwnie się układa. Pierwszy raz przekroczyłem swoje granice w zakresie akceptacji zachowań i przyzwyczajeń innych osób. Przyszło mi to ciężko, bo Ci co mnie znają, wiedzą że uparty bywam jak osioł. Ale wydaje mi się, że zrobiłem mały krok do przodu. Jedno jest pewne, to wszystko otwiera nam oczy na nowe horyzonty naszych wewnętrznych możliwości. To tak jak z podróżowaniem, nie liczy się czym jedziesz, ale liczy się sama podróż...
Wracając do wakacji... po pewnych "negocjacjach" padło na Suwalszczyznę, a dokładniej Czarną Hańczę. Wcześniej nie miałem okazji przebywać w tamtych stronach, więc nie bardzo wiedziałem czego mogę się spodziewać. Sam dojazd trwał blisko 48h, ale miałem okazję zahaczyć o geometryczny środek Polski (m. Piątek) i zarazem przenocować w okolicy dzięki uprzejmości mojego kolegi Wojtka.
Następnego dnia okazało się, że PUCH (odpowiednik Mesia klasy G, którym podróżowała część ekipy) postanowił dostarczyć nam trochę emocji. Co parę km połykał kilka litrów płynu chłodzącego, jak się później okazało demontaż termostatu rozwiązał problem skutecznie. Mimo pewnych niespodzianek dojechaliśmy tego dnia na miejsce. Na miejscu okazało się, że Polska faktycznie ma czym oddychać. Piękne lasy i czysta woda. Jednak mój odbiór natury wiąże się głównie z przestrzenią, której tam trochę brakowało, ale w końcu nie są to tatry i tak chyba miało być. Brak właściwej komunikacji z "obozem" poskutkował wcześniejszym powrotem do Wrocławia. Trochę żałowałem, że nie skorzystałem z okazji aby wypożyczyć kajak i poszusować Czarną Hańczą, ale myślę że będzie jeszcze okazja to nadrobić...
Za parę dni ruszam na południe, całkiem przypadkowo padło na Bałkany (Czarnogóra, Albania), mam nadzieję że będzie to miłe zaskoczenie, gdyż nigdy nie planowałem wyjazdu w tamte strony.