Friday, November 5, 2010

Jedziemy dalej... (Bośnia - Sarajevo)






Ten dzień (tzn. 30 sierpnia) można było zaliczyć do wyjątkowo udanych. Pogoda nam dopisywała i pierwszy raz mieliśmy okazję podziwiać ładne klimaty (czyt. krajobrazy). Nie ukrywam, że pod tym względem Bośnia bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła. Całe szczęście jest 30 sierpnia (moje urodziny) i zatrzymujemy się w przydrożnej restauracji. Mamy okazję posmakować dobrego jadła i ruszamy do Sarajewa. Mocno pada, ale chłopaki namawiają mnie aby jechać bez podpinki, bo to tylko 10km. Okazało się, że to wystarczyło aby wszystko mi przemokło. W nie najlepszym humorze zatrzymujemy się przy pierwszej lepszej lepiance i tam też zostajemy. Trzeba było jakoś pozytywnie zakończyć ten dzień, więc udałem się na stację po butelkę wina. Pomijając ulewny deszcz, było jeden z tych dni, które zapamiętam na długo. Następnego dnia zwiedzamy Sarajevi i ruszamy w kierunku Czarnogóry. Widoki robią się coraz ciekawsze, tego też dnia mieliśmy pierwszy raz okazję zaznać trochę serpentyn i chłodu związanego ze zmianą wysokości. Byliśmy tak podnieceni tym co nas otaczało, że dziwnym trafem nie mogliśmy namierzyć granicy z Czarnogórą. DO tej pory nie wiem jak to się stało, iż zamiast do Durmitoru (park narodowy w Czarnogórze) dojechaliśmy na obrzeża Dubrownika. Po nocnych zmaganiach znajdujemy nocleg. Bośnia - będę tam wracał...
p.s. tego dnia pierwszy raz usłyszałem na granicy "zdajet ninja". Strażnikom zależało abym ściągał kominiarkę przy okazywaniu dokumentów :)


Przemo - operator z Czarnogóry :)

Kilka dni temu, Przemek (jeden z trzech muszkieterów dosiadających Yamahe XTZ 660 Tenere) podesłał mi film z naszej wyprawy na Bałkany. Jak go oglądałem pierwszym razem to nasunęła mi się tylko jedna myśl... że po prostu stęskniłem się za waszymi mordami :) Mam nadzieje, że w przyszłym roku uda nam się razem gdzieś wyskoczyć, oby było tylko trochę cieplej.
Dodam tylko, że dzisiaj po dłuższym postoju znowu moja tenerka pozytywnie mnie zaskoczyła, zapaliła od pierwszego "kopa"...