Wednesday, September 30, 2009

Sometimes sh(it) happens



Wiedziałem, ze kiedyś coś dziwnego mnie spotka podczas tej wyprawy, gdyż za dobrze się wszystko układało. Nie wiedziałem natomiast, że to będzie właśnie w Las Vegas. Miałem małe problemy z autem, odholowano mi je razem z dziesięcioma innymi. Podczas tej nocy poznałem wiele osób, jedni normalniejsi, drudzy mniej, ale takie jest właśnie życie. Nie mogłem się doczekać momentu, aż wsiądę ponownie do samochodu.
Najważniejsze chyba jest to, aby umieć się podnieść po każdej porażce. Zobaczymy jak ja to zniosę. 340$ tyle sobie tutaj życzą za odbiór auta. Co istotne, to auto zostało odholowane ponad 20km od centrum miasta. Pomijam całą przygodę z dotarciem na parking. Na miejscu udało mi się zejść z opłatą poniżej 200$... wiele mógłbym opowiadać, ale zakończę na tym.
Nie ukrywam, że jestem tym całym zajściem mocno wkurzony. (chodzi mi tutaj głównie o sposób w jaki to wszystko się odbyło)

Ogólnie miasto to nie będzie mi się dobrze kojarzyć z wiadomych powodów, ale zanim to wszystko się stało, miałem już mieszane uczucia. Zamieszam dwie fotki, aby nie było, że tylko narzekam.
For me EOT!

Właśnie wyruszam do Sequoia Park.

Tuesday, September 29, 2009

Amazing day








Podążając do Las Vegas po drodze odwiedziłem Zion NP. Jest to park na który potrzeba poświęcić przynajmniej 2-3 dni, aby móc coś o nim powiedzieć. Ja miałem tylko kilka godzin, więc nie będę się wypowiadał za dużo. Momentami przypominał mi on Alpy, a czasami norweskie fjordy. Udało mi się też "upolować" zwierzynę ;) Około południa udając się już bezpośrednio do Las Vegas wybrałem drogę nr 15! To było coś wspaniałego, piekne serpentyny położone pomiędzy wysokimi górami. Krótki odcinek ale wrażenia są niesamowite.

Kończę, bo za chwilę mam wycieczkę zorganizowaną ... Las Vegas tour ;)

Monday, September 28, 2009

Cold night







Wczoraj przemierzając okolice miałem momentami klimatyzacje włączoną na maxa. Temperatura przekraczała 94F. Wiec nawet nie przypuszczałem, że w nocy moze być "chłodno". Jednak uczymy się całe zycie. W nocy kilka razy wstawałem, aby założyć dodatkowe rzeczy. Z 94F temp spadła do 36F. Nawet nie chcę tego przeliczać na Celsjusze... Od dzisiaj, nie ważne gdzie jestem, sprawdzam prognozę pogody.
Trochę przyjemniejszy temat. Około godz. 10, jak już się zagrzałem, wybrałem się do Bryce Canyon. Pogoda "jak zwykle" w dzień idealna ;) Sam kanion jest ogromy i robi niesamowite wrażenie. Postanowiłem zejść na dół jedną z najpopularniejszych tras. Po drodze miałem okazje poznać kilka osób, z którymi porozmawiałem na temat okolic, które można odwiedzić, jak również o mojej podróży po US. Wszyscy mnie ostrzegają, abym opuścił te tereny, gdyż za dwa dni ma się znacząco ochłodzić. Już nawet nie chce wiedzieć, co to dokładnie znaczy. Zmodyfikowałem lekko trasę i jutro udaję się do Las Vegas.
P.S. Wczoraj nie wiedzialem co robię, pisząc wracam na camping... dzisiaj nocuję w hotelu.

Sunday, September 27, 2009

Lake Powell, Bryce Canyon




Nareszcie trochę wody!! Dzisiejszy przebieg to okolo 450km i muszę powiedziec, że nie mam pojęcia skąd Ci ludzie biora wodę. Przez większość trasy tylko skały i piasek! Dopiero w okolicach Lake Powell pojawił się pierwszy zbiornik wody. Później było juz tylko lepiej. W okolicach parku Zion było juz całkiem dobrze, momentami iście alpejski klimat... zieleń, woda itp.
Aktuanie nocuje na campingu w okolicach Bryce Canyon. Jutro się stąd nie ruszam. Rano idę w góry i wracam też na camping.

Monumental Valley









Wczoraj około godz. 11 wyjechałem z Santa Fe. Nie ukrywam, że postanowiłem wybrać trochę trudniejszą drogę i podrużuję bez mapy i GPS-a. Dzień przed wyjazdem do danej miejscowości lookam w google maps i to wszystko. Wczorajszą trasę blisko 600km pokonałem bez większych problemów, ale może dlatego że ciężko było się zgubić ;) Zaledwie 3 małe miasteczka mialem na trasie. Thanks God for tempomat! Jak sobie pomyśle, że musiałbym non-stop trzymać prawą nogę w tym samym położeniu... Tutaj drogi są proste i mało uczęszczane, co najmniej w okolicach Utah i Arizona. Nie ukrywam, że gdyby nie te widoki to pewnie bym przysypiał trochę, albo sprawdzał możliwości Cobalt-a ;) Nie miałem jeszcze bliższego kontaktu z tutejszą policją i nie wiem cy powinienem mieć, dlatego staram się jeździć zgodnie z przepisami. Około godz. 19 dojechałem do celu. Wjeżdżając na teren parku udało mi się uniknąć kontroli na bramkach, widocznie było już za późno i nikogo tam nie było. Pomyślałem sobie, że poszukam tubylców i zapytam się o nocleg, ale trafiłem na świetne miejsce, z którego mogłem obserwować piękną panoramę na otaczające mnie mistyczne miejsce. W Santa Fe, jak wcześniej pisałem, trochę zmarzłem dlatego też zdecydowałem się na nocleg pod chmurką, ale w namiocie. Wieczorem zauważyłem male tablice z komunikatami o występujących wężach w okolicy, aby nie mieć koszmarów z tym związanych postanowiłem napić się wina przed snem. Ann dziękuję za SMS-a, postawił mnie na nogi i w porę wstałem, tzn. nie przespałem wschodu słońca. Z rana postanowiłem nie wjeżdżać w głąb parku, pomyślałem sobie, że zrobię to następnym razem! Zdjęć nie będę opisywał, niech każdy oceni je na swój sposób. Ja z wielkim żalem opuszczam to miejsce, gdyż w takich właśnie klimatach czuję się najlepiej!
Aktualnie jestem w McD na kawie, zatrzymałem się tutaj gdyż do kawy oferują dostęp do internetu ;) Za chwilę ruszam do Bryce Canyon. POdczas wczorajszego przejazdu zauważyłem, że tutejsi ludzie w specyficzny sposób spędzają wakacje. Jadąc gdzieś dalej podróżują coś a'la autobusami za którymi na sztywnym holu ciągną albo przyczepę z motorami, albo samochód terenowy (Jeep Cherokee). Postaram się upolować taki zestaw. Na koniec dodam - 1L benzyny = 2zł! :P

Friday, September 25, 2009

Holidays







Ostatni tydzień spędziłem na szkoleniu i nie ukrywam, że był to okres intensywnej pracy. Okazało się też, iż na moich modelach. mających posłużyć jako pliki treningowe, udało się wykryć 4 błędy w oprogramowaniu. Prawie załapałem się na wypłatę za testowanie nowej ver. softu. Około południa, dzięki osobie która prowadziła szkolenie, miałem okazję zasiąść w bolidzie o imieniu Corvette (Chevrolet), przyznam się tez iż 550KM pod maską i prawie 100km/h na pierwszym biegu robi swoje wrażenie. Do tego ten piękny dźwięk silnika.
Na dowód tego, że przez ostatni tydzien nie było tutaj za ciepło, postanowiłem zrobić zdjęcie okolicznych gór. Teraz się nie dziwię, że w tym mieście nie brakuje serwisów sprzętu zimowego! Jutro rozpoczynam wakacje kierując się na zachód. W miare możliwości dostępu do internetu postaram się wrzucać coś na stronę.

Tuesday, September 22, 2009

Klimat

Wybierając się w te strony zakładałem, iż będę bliżej południa jak północy. Temperatura z rana (tzn. okolo godz. 9) nie przekracza 10 stopni. Sandałów nawet jeszcze nie rozpakowałem!! Nie miałem innego wyjścia jak udać się dzisiaj na małe zakupy w poszukiwaniu cieplejszych rzeczy. W piątek obieram kierunek - zachod, a dokładniej Monumental Valley. Mam nadzieję, że tam będzie cieplej! Intensywność szkolenia daje się odczuć, mimo iż jest to dopiero drugi dzień, tak więc dzisiaj odpoczywam!

Monday, September 21, 2009

Oldest House






Dzisiaj miałem pierwszy dzień szkolenia... równania Naviera-Stokesa itp. takie tam podstawy mechaniki płynów. Zaraz po udałem się do centrum Santa Fe z założeniem znalezienia najstarszej hacjendy w USA. Nie da się ukryć, że miasto to posiada swój klimat. Przebiega przez nie również Route 66, jedna z najbardziej znanych tras w stanach.

Sunday, September 20, 2009

Los Alamos









Wczoraj wieczorem błyskało, więc obawiałem się trochę o pogodę. Całe szczęście rano niebo było czyściutkie. Słońce paliło ostro, ale tylko przez szybę, bo jak wyskoczyłem na balkon w szortach to po 5 sek wróciłem do pokoju. Santa Fe położone jest na wysokości ponad 2000m n.p.m więc górski klimat jest wyraźnie odczuwalny. Postanowiłem dzisiaj się udać do Los Alamos, de facto jest to miasto od którego praktycznie "wszystko" się zaczęło. Dwa zdania na ten temat:

Los Alamos - położone w Górach Skalistych na wyżynie Pajarito, na wysokości 2225 m n.p.m. Znajduje się tutaj Narodowe Labolatorium (Los Alamos National Laboratory), ośrodek badań jądrowych, utworzony w 1942r.. w ramach realizacji Projektu Manhattan. Rola ośrodka w badaniach nad bronią nuklearną skupia się głównie na przeprowadzaniu komputerowych symulacji wybuchów jądrowych - tak właśnie dotarliśmy do oprogramowania FLOW3D.

Swoją drogą chodząc po mieście przypadkowo trafiłem do tego ośrodka, obrałem jakąś dziwną trasę, gdyż nie było zabezpieczeń, a że przemieszczałem się ze statywem to dość szybko zauważono moje intencje i podczas robienia jednego ze zdjęć pojawiły się dwa patrole z pytaniem retorycznym "Co Pan tutaj robi?"... nie miałem wyboru i udałem się do auta. Postanowiłem, że zrobię kilka zdjęć z partyzanta, ale po chwili miałem kolejny patrol na ogonie, który przez kilka minut jeździł za mną. Chłopaki dość wyraźnie dały mi do zrozumienia, że nie jestem tam mile widziany.
Wspomnę tylko, że w okolicy mocno odczuwalna jest kultura Indian Pueblo. Pełno domów z cegieł i gliny. Postram się napisać coś więcej jak uda mi sie ustrzelić te ich lepianki.

Saturday, September 19, 2009

Seattle => SantaFe




Dzisiaj około południa pożegnalem się z Seattle. Nie wiem dlaczego, ale właśnie dzisiaj miasto to pokazało swoje drugie, deszczowe oblicze, o którym tak często wspominali mieszkańcy. Około 2500km to odległość jaka dzieli Seattle od Santa Fe, jednego z najstarszych miast w USA. Zaraz po starcie samolot szybko przebił się przez pierwszy pułap chmur, a moim oczom ukazał się potężny Mt Rainer. Ogromny wulkan wznoszący się na 4,392 metry, który pokryty jest wiecznym śniegiem. Okolice Seattle, są kolejnym istotnym powodem, dla którego będę chciał kiedyś tutaj wrócić. Oddalając się stopniowo poprawiała się pogoda, a mniej więcej w połowie drogi miałem okazję zobaczyć Salt Lake i jakiś kanion z powietrza. Zaraz po wylądowywaniu w Albuquerque odebrałem samochód z wypożyczalni i ... tutaj muszę powiedzieć, po wystartowaniu samochodem z automatyczną skrzynią biegów na autostradę z pięcioma pasami prostą jak strzała i muzyką country (za która osobiście nie przepadam za bardzo) w tle... zaczyna się Ameryka. Przynajmniej ja się tak poczułem.

Friday, September 18, 2009

Mała Wenecja










Dzisiaj był ostatni dzien konferencji, więc zaczynam powoli się żegnać z tym klimatycznym miastem. Od momentu jak tutaj jestem pogoda niezmiennie dopisuje (około 20-25 stopni), więc popołudnie postanowiłem przeznaczyć na spacer wzdłuż jeziora. W pewnym momencie ku mojemu zaskoczeniu ukazała się oaza "lepianek", które na pierwszy rzut oka wyglądają na domki letniskowe. Postanowiłem pstryknąć kilka kadrów, aż w pewnym momencie kobieta, która właśnie przechodziła obok powiedziała, że mogę wejść dalej, bo ona tu mieszka. Spytałem się czy tylko na wakacje lub weekendy ludzie tutaj przyjeżdżają, ale okazuje się że mieszkają tak cały rok. Zimy podobno są dośc łagodne, temp. nie spada poniżej 8 C. Z zewnątrz te domki nie robią wrażenia, ale miałem okazje odwiedzić jeden, gdyż na innej uliczce gość który przechodził obok, zapropował mi robienie zdjęć z jego tarasu. Trzeba przyznać, że w środku prezentują się dużo lepiej. Aktualnie przebywa u niego siostra, z którą od czasu do czasu podróżuje m.in. byli tez w Krakowie kilka lat temu. Polubiłem ich na starcie, gdyż wchodząc do nich z daleka rzuciły się w oczy dwa MacBook-i z logiem jabłka (chyba są muzykalni trochę, bo jakieś wielkie nesesery się pałętały po pokojach). Dodatkowo zaproponowali mi piwo, gdyż wiedzieli że to dość istotny napój w naszym kraju ;)
Wracając co chwile startowały i lądowały jakieś kukuruźniki, mają tutaj chyba air-taxi w okolicy.
Jedno jest pewne, jest to miasto, które warto odwiedzić. Mam też nadzieję, że będę mógł kiedyś tutaj wrócić.

Wednesday, September 16, 2009

Activities


Dzisiejszy dzień rozpocząłem o 6 rano. Tak jak planowaliśmy wczoraj, wystartowaliśmy wspólnie w kierunku zatoki. Ekipa okazała się mocna, więc zamykałem stawke na tyłach. Chłopaki się wyrwały, ale po 30 min stwierdzili, że może wrócimy autobusem. W mieście nie brakuje małych wzniesień, więc trasa była urozmaicona. Wracając zauważyłem (była 6:30) łódkę wioślarską na wodzie, trochę mnie to zaskoczyło, bo nigdy o tej godz. nie pływałem. Jak się okazało, w mieście funkcjonuje kilka klubów wioślarskich, które oferują weekendowe kursy nauki wiosłowania itp. Wrocław, w którym również nie brakuje wody i ludzi posiada tylko jeden klub, praktycznie nie dostępny dla zwykłego zjadacza chleba, tzn. aby móc skorzystać ze sprzętu trzeba zawodowo uprawiać ten sport. (fotka pochodzi z klubu Pocock Rowing Center)


Tuesday, September 15, 2009

Associates meeting




Dzisiaj miałem okazję poznać ludzi, z którymi będę współpracował w najbliższym czasie. Wieczorem udaliśmy się na zwiedzanie miasta i kolacje zapoznawczą. Ekipa okazał się konkretna ,mimo PhD z przodu, każdy potrafił się odpowiednio zachować ;) Na II zdjęciu FLOW3D R&D team ;) Zostałem zaproszony do zacnego grona, jutro o 6 rano spotkanie przed hotelem... poranny jogging po Seattle - jestem za!!! ;)