Thursday, October 15, 2009

Portugal... Lisboa





Po powrocie z USA pogoda w Polsce nie przywitała mnie zbyt łagodnie, więc postanowiłem wygrzać me zmarznięte kości na południu Europy w Lizbonie. Wystartowałem w środę rano z Wrocławia, gdzie temperatura nie przekraczała trzech stopni. Lecąc przez Londyn miałem stopniową aklimatyzację, gdyż nawet na wyspach było dużo cieplej. Natomiast pogoda w Lizbonie przeszła samą siebie. Wylądowałem, a tam na zew. 28 stopni. Momentalnie się przebrałem w odpowiedni Anzug. Do Portugalii przylecialem wieczorem, więc ze znajomymi zdążyłem tylko sie przywitać i chwilę porozmawiać przy czerwonym winie ... Z samego rana Patryk (mój przyjaciel z czasów szkoły średniej) postanowił przejąć rolę przewodnika i tym sposobem dzisiaj miałem okazję zobaczyć okolicę Lizbony.
Pierwsze wrażenie po przyjeździe to oczywiście prawidłowa temperatura powietrza ;) Nastepnym elementem jaki się rzuca w oczy jest brak kultury wśród kierowców. Po moim krótkim acz treściwym pobycie w USA nabrałem spokoju w przemierzaniu kolejnych kilometrów na drodze. Chciałbym zobaczyć minę kierowców właśnie z USA w momencie jak włączają się do tutejszego ruchu. Wpychanie się, zajeżdżanie drogi... to podobno standard tutaj. Około południa postanowiliśmy się zatrzymać na chwile na plaży i sprawdzić możliwości lornetki, którą Patryk dostał jakiś czas temu w prezencie. Bylem bardzo zaskoczony optyka teraźniejszych zabawek, myślę że mina Patryk równiez zdradza to zadowolenie :P
Jutro najprawdopodobniej udajemy się na południe... Algarve.

No comments:

Post a Comment