Saturday, September 12, 2009

First day


Dzień pełen wrażeń! Począwszy od samego lotu, a dokładniej lotnisk które odwiedziłem (Frankfurt, Chicago) na których to trzeba się poruszać pociągami pomiędzy terminalami. Wsiadając do samolotu we Frankfurcie już można było poczuć inny klimat. Samolot duży (zdjęcie powyżej), ludzie też duzi, tzn. szersi "trochę". Zastanawiałem się kto siądzie obok mnie czy będę musiał całą drogę siedzieć wciśnięty w fotel. Miła niespodzianka... na pierwszy rzut oka jakaś studentka, po chwili postanowiłem wybadać teren i zapytałem się "are you going to home or on holiday"... płynnym akcentem dostałem odpowiedź "to home"... pomyślałem sobie że nadszedł czas aby przyzwyczajać się do do ichniejszego "bełkotu" ;) Nastąpiła krótka wymiana zdań o pracy itp., a po kilku chwilach, padło pytanie z jej strony "do you speak polish"? Zatkało mnie trochę... okazało się, że Kasia mieszka w Chicago, a w PL dość często odwiedza dziadków i całkiem dobrze mówi po pl. Na wstępie dostałem kilka wskazówek co zobaczyć w mieście itp.
Trochę obawiałem się odprawy wizowej, ale poszło całkiem płynnie... musiałem się tylko wytłumaczyć dlaczego chcę wracać za miesiąc, jak szkolenie i konferencja trwają 2 tyg. Pokazałem przewodniki po parkach narodowych i nie musiałem już nic więcej mówić. Tym sposobem dotarłem do USA! Pierwszy nocleg miałem zarezerwowany po II stronie miasta, przy lotnisku z którego startuje w pon do Seattle. Całą drogę pokonałem kolejka miejską. Przyznam się szczerze, ze byłem jedynym białoskórym gościem w wagonikach i momentami przypominal mi sie film "mississippi burning", szczególnie jak przejeżdżałem przez dzielnice Harlem itp.
Ogółnie podróż na trasie Wrocław-Chicago zajęła mi 15h. Jeżeli zmiana stref czasowych nie wpłynie znacząco na moje samopoczucie to jutro z rana atakuje downtown.

2 comments: